Spotkanie dwóch małżeństw na warszawskim Żoliborzu miało być krótką, kulturalną rozmową o incydencie z udziałem ich synów. Rafał Pyka przenosi znany dramat Yasminy Rezy na lokalny grunt, gdzie pod elegancką powierzchnią codzienności pulsuje śmiech… i coś, czego nie da się racjonalnie wytłumaczyć. Wywołane na scenie demony nabierają kształtu — a wraz z nimi pękają maski grzeczności. Jest śmiesznie i strasznie, chwilami naprawdę mrocznie. „Bóg mordu” to niebanalna czarna komedia, w której umrzecie ze śmiechu. Pyka podkręca temperaturę – do wybuchowej mieszanki dodaje erotyczny vibe, zmysłową energię i pięknych aktorów, igrających z pożądaniem, agresją i absurdem. Napięcie wisi w powietrzu jak obietnica dobrego seksu po katastrofalnej awanturze. Tu nawet flirt może zamienić się w egzorcyzm, a piękni ludzie robią coraz brzydsze rzeczy. Wejdziesz do żoliborskiego salonu? Tu najlepsze intencje potrafią zamienić się w rytuał przywoływania demonów — z dowcipem, tempem i dreszczem na karku. Pyka doprawia spotkanie ostrą krytyką zachodnich duchowości i “progresywnych” postaw — pytając, czy pod warstwą afirmacji i tolerancji nie kryje się zwyczajny egoizm. Choć energia w salonie wariuje, a granice rozsądku dawno przekroczono, pamiętaj: Wszystko, co wydarzy się podczas spektaklu, jest dla ciebie bezpieczne.